Kolejny raz udało mi się wyrwać z domu na sesje fotograficzną tym
razem pognałem z aparatem i pierścieniami macro na Jaśkową Dolinę w
okoliczne lasy.
Tym razem dzików nie było i pogoda niezbyt
dopisywało ciężkie chmury nie pozwalały się przedrzeć światłu
słonecznemu co przy fotografii macro jest dosyć istotne. Nic to maiłem
swój dyfuzor na lampę błyskową co to pomaga zajrzeć robakom głęboko w...
oczy.
Tak więc po umoczeni kolan i dupska od siedzenia na
wilgotnej ziemi udało mi się zrobić parę godnych uwagi fotek - na 30
zrobionych zdjęć około 10 nadaje się by pokazać ludziom więc tu pokaże
tylko 3 :)
i Po kolei
muchówka zwana bzygiem prążkowanym bardzo cwany owad niby mucha a udaje osowatą.
po
tym jak już skończyłem polowanie troszeczkę pomyszkowałem w okolicy i
udało mi się znaleźć niewielkie wzgórze pokryte poziomkami
oczywiście
po powrocie do domu trzeba troszeczkę zdjęcia obrobić przy okazji mam
sąsiada na moniorze - małego pająka krzyżaka wielkości główki szpiki -
wygląda przezabawnie na tej swojej maleńkiej sieci w rogu monitora
Nawet nie ruszając się od komputera można zrobić fajne zdjęcie macro
czwartek, 28 czerwca 2012
czwartek, 3 maja 2012
KROPLÓWKA - Czyli jak w prosty sposób zabawiać się samemu w łazience
By zrobić sobie zabawę i
jednocześnie trochę poćwiczyć umiejętności fotografowania należy.
- Mieć łazienkę szt. raz
- statyw do aparatu - a
najlepiej dwa
- aparat
- wodę
- i mocne źródło światła lub
lampę
pomysł jak to wszystko
połączyć
zabrałem się więc do tego
zupełnie nieprofesjonalnie i zbudowałem w własnej wannie stanowisko do robienia
zdjęć kropelką.
Za mocne źródło światła
posłużyła mi żarówka 500 vat tak zwana kwoka za konsole do kropelek duża
miedniczka statyw i słuchawka od prysznica a i kuchenny hoker
największy problem to synchronizacja
brak zewnętrznej lampy błyskowej i woda.
Udało mi się zrobić parę
fotek zanim wybuchła mi żarówka na
szczęście nie w pysk.
Przykłady kropelek poniżej
Klasyczna kropla opadająca
Kropla zwrotna odbita już od powierzchni
I tak zwana korona
wtorek, 1 maja 2012
Jaśkowa Dolina
W tle Stare Dobre
Małżeństwo a Ja obrabiam fotki na dzisiejszy wpis
....a teraz leci KSU Jabol
Punk
cóż wspominam ostatnie
wypady z aparatem fotograficznym to i w tle trochę archeologii muzycznej.
Jaśkowa Dolina w Gdańsku
-Wrzeszczu jedna z najładniejszych starych ulic w dzielnicy Wrzeszcz (O Ziuta..
co ja słucham) pozostałości dawnej świetności i bogactwa mieszkańców niegdyś
żyjących na tym terenie. Lubię bywać tam z aparatem niemal o każdej porze roku
i dnia światło i atmosfera ukryta w tych kamienicach sprawia że człowiek czuje
poniekąd nieskrywaną dumę że mieszka tu i żyje gdzie niemal z każdego miejsca
spogląda na niego tysiącletnia historia.
Tu taki krótki cytat z
fragmentów przewodnika Profesora Andrzeja Januszajtisa zaczerpnięty z
www.wrzeszcz.info.pl
"....Jaśkowa
Dolina
Nazwa Jaśkowej Doliny pochodzi od rodziny Köhne-Jaskich. Pierwszy z nich Paweł osiadł w Gdańsku w 1519 r. i zrobił majątek na handlu bursztynem. Twórcami Jaśkowej Doliny byli jego wnukowie. W 1616 r. starszy z nich Andrzej kupił „dwór z ogrodem, włókę ziemi, las i stawy kramarskie” oraz młyn „na gruntach oliwskich” za 4500 grzywien. W 1623 r. otwarto gospodę „dla mieszkańców, obcych, zbłąkanych i podróżnych”. Po Andrzeju posiadłość odziedziczył jego brat Izrael. Dziedzice mieli także ogród i karczmę w Pieckach oraz „Jaśkowy Młyn” na Strzyży (u zbiegu ul. Potokowej i Rakoczego). W 1739 r. powstała karczma w „Drugiej Jaśkowej Dolinie”. W głębi doliny zaczęto organizować imprezy pod gołym niebem. W 1753 r. piekarze uzyskali prawo sprzedawania na nich strucli, bułek maślanych i pierników. Gdańszczanie jeździli tu jak warszawiacy na Bielany. Najtłoczniej było na Sobótkę – 23 czerwca. W 1803 r. Jan Labes, późniejszy senator napoleońskiego Wolnego Miasta, wykupił sąsiednią Sobótkę z wysokim na 101 m Królewskim Wzgórzem i udostępnił ją publiczności. Wojny przerwały urządzanie terenu. W 1814 r. Jaśkową Dolinę włączono do obszaru miejskiego. W 10 lat później wznowiono festyny świętojańskie. Na tzw. Jaśkowej Łące założono parkiety do tańca, ustawiono huśtawki i maszt do wspinania. W imprezach brało udział do 20 tysięcy ludzi.
W 1832 r. miasto wykupiło tereny Sobótki, a w 5 lat później Jaśkowy Las. Do 1840 r. założono ścieżki, polanki i miejsca widokowe. Pojawiły się wzgórza Heweliusza i Kopernika, ścieżka Filozofów, mosty Anielski i Diabelski itp. Przy wejściu stoi do dziś „Leśny Domek”, wówczas gospoda. 1 1840 r. wydzielono Gaj Gutenberga z altanką, w której później stanął pomnik Gutenberga - niedawno odtworzony. Wreszcie w 1911 r. otwarto Teatr Leśny* o wspaniałej akustyce, ostatnio przywrócony do życia.
W drugiej połowie XIX w. w Jaśkowej Dolinie zaczęli się osiedlać milionerzy. Już w 1858 r. Steffensowie - ci od Złotej Kamieniczki - mieli tu letni domek, później piękną willę (obecny nr 15). Klasycystyczny dworek nr 17 stanął na miejscu rezydencji Köhne-Jaskich. Przy ul. Pawłowskiego cieszy oko bajkowy pałacyk słynnego architekta Henkenhafa, twórcy m.in. Domu Zdrojowego w Scheveningen i hotelu Wiktoria w Amsterdamie. Mimo nie zawsze korzystnych przemian Jaśkowa Dolina pozostaje nadal jednym z najpiękniejszych zakątków Gdańska."
Nazwa Jaśkowej Doliny pochodzi od rodziny Köhne-Jaskich. Pierwszy z nich Paweł osiadł w Gdańsku w 1519 r. i zrobił majątek na handlu bursztynem. Twórcami Jaśkowej Doliny byli jego wnukowie. W 1616 r. starszy z nich Andrzej kupił „dwór z ogrodem, włókę ziemi, las i stawy kramarskie” oraz młyn „na gruntach oliwskich” za 4500 grzywien. W 1623 r. otwarto gospodę „dla mieszkańców, obcych, zbłąkanych i podróżnych”. Po Andrzeju posiadłość odziedziczył jego brat Izrael. Dziedzice mieli także ogród i karczmę w Pieckach oraz „Jaśkowy Młyn” na Strzyży (u zbiegu ul. Potokowej i Rakoczego). W 1739 r. powstała karczma w „Drugiej Jaśkowej Dolinie”. W głębi doliny zaczęto organizować imprezy pod gołym niebem. W 1753 r. piekarze uzyskali prawo sprzedawania na nich strucli, bułek maślanych i pierników. Gdańszczanie jeździli tu jak warszawiacy na Bielany. Najtłoczniej było na Sobótkę – 23 czerwca. W 1803 r. Jan Labes, późniejszy senator napoleońskiego Wolnego Miasta, wykupił sąsiednią Sobótkę z wysokim na 101 m Królewskim Wzgórzem i udostępnił ją publiczności. Wojny przerwały urządzanie terenu. W 1814 r. Jaśkową Dolinę włączono do obszaru miejskiego. W 10 lat później wznowiono festyny świętojańskie. Na tzw. Jaśkowej Łące założono parkiety do tańca, ustawiono huśtawki i maszt do wspinania. W imprezach brało udział do 20 tysięcy ludzi.
W 1832 r. miasto wykupiło tereny Sobótki, a w 5 lat później Jaśkowy Las. Do 1840 r. założono ścieżki, polanki i miejsca widokowe. Pojawiły się wzgórza Heweliusza i Kopernika, ścieżka Filozofów, mosty Anielski i Diabelski itp. Przy wejściu stoi do dziś „Leśny Domek”, wówczas gospoda. 1 1840 r. wydzielono Gaj Gutenberga z altanką, w której później stanął pomnik Gutenberga - niedawno odtworzony. Wreszcie w 1911 r. otwarto Teatr Leśny* o wspaniałej akustyce, ostatnio przywrócony do życia.
W drugiej połowie XIX w. w Jaśkowej Dolinie zaczęli się osiedlać milionerzy. Już w 1858 r. Steffensowie - ci od Złotej Kamieniczki - mieli tu letni domek, później piękną willę (obecny nr 15). Klasycystyczny dworek nr 17 stanął na miejscu rezydencji Köhne-Jaskich. Przy ul. Pawłowskiego cieszy oko bajkowy pałacyk słynnego architekta Henkenhafa, twórcy m.in. Domu Zdrojowego w Scheveningen i hotelu Wiktoria w Amsterdamie. Mimo nie zawsze korzystnych przemian Jaśkowa Dolina pozostaje nadal jednym z najpiękniejszych zakątków Gdańska."
I rzeczywiście kiedy tak
spacerować Jaśkową doliną widać ten przyćmiony splendor i prawie można sobie
wyobrazić jak kiedyś tu bywało.
Poniżej parę
fotograficznych przykładów
lubię światło
sobota, 31 marca 2012
Sobota dzień wolny od...
Takkk
Nic tak nie pobudza w sobotni poranek jak położenie się dnia poprzedniego ze świadomością iż rano trzeba wstać i zjawić się na salonie godzinę wcześniej bo wydać trzeba farbę na inwestycję bo była awaria.
To nic że to nie moja kolej w ten weekend do pracy - moja inwestycja. Nic to jak już musimy robić coś co nam niekoniecznie się uśmiecha powinniśmy to połączyć z pożytecznym i przyjemnym. Tak więc pobudka aparat w dłoń i w drogę, sobotni poranek w Gdańsku to żałoba dnia poprzedniego - imprezy piątkowe już zakończone każdy odsypia lub próbuje złapać jeszcze sec. snu przed wyjściem do pracy. Słońce przez chmury ale jest będzie można złapać dobry kąt światła do fotek.
Farby wydane można zmykać z salonu a z słońca i światła zostały tylko samochody z rejestracją GKA (kartuzja) i śniegiem na dachach. Znaczy się nagłe załamanie pogody za obwodnicą było, ale , ale obiecałem sobie Park Oliwski więc człapię. Miasto powoli ogarnia się po porannym marazmie zaczyna siąpić deszcz. Już na przejściu łapię się na ciekawą konwersacje dwóch jegomości, deliberują nad wyższością latania na czczo do obiadu czy też golnięciu sobie już z samego rana, zapach wskazuje że to raczej będzie zabijanie klinem wczorajszej menelskiej imprezy. Park, a tu już pada okej mokry park też ma urok trzeba go tylko dostrzec.
Dostrzegam go więc:
prawda że urokliwe?
Nie... no tak z mokrym kołnierzem ciężko o zachwyt nad okolicznościami przyrody. To może opiszę - widzicie te ślady zieleni po lewej między drzewami - to wiosna tamtędy przeszła. Stopami delikatnymi ziemię znacząc to jej ślady dostrzec tam można
Boczny park zamknięty więc łapiąc wilgoć i duże zimne krople pikujące wprost za kołnierz z konarów drzew przemykam niemal pustym parkiem nad mały wodospad przy palmiarni.
Zaczyna być już czuć tą wilgoć w powietrzu gdzie deszcz łączy się z wodą strumienia Nikon na szczęście ma mocną i odporną na wilgoć puszkę trzeba tylko dbać o to by na obiektyw nie chlapało bo potem fotki ze skazami wychodzą. Aparat na kamień czas naświetlania 2.5 sec przysłona na 23 i mamy zamrożoną wodę .
Umykam od tej wilgoci na mostek ale przyciąga moją uwagę jeszcze jeden szczegół wczołguję się więc pod mostek będzie jeszcze jedna fotka
Próg wodny - jest coś fascynującego w tym momencie przełamania wody i gdy z spokojniej tafli zamienia się w kotłującą kipiel nawet jeśli to mini kipiel ^_^
Park wydaje się niemal pusty padający śnieg z deszczem zniechęca spacerowiczów a przez park na skróty pędzą już tylko Ci którzy muszą do pracy w sobotni poranek.
W innej części parku trochę przemoczone trochę przemarznięte kotki na drzewie
no tak to nie kotki to bazie a na nich to właśnie to nagłe załamanie pogody w postaci okruchów lodu.
Nic to nie martwcie się wiosna jednak jest to co za oknem to tylko ostatnie spazmy królowej zimy która jeszcze nie chce się poddać.
a dowód na to!
A proszę bardzo kawałek dalej - spotkałem Baśkę
to pewnie ta z reklamy co w bank orzechami laskowymi napiernicza, po paru próbach i przyczajkach wreszcie dała się podejść bliżej i ładnie pozowała do kolejnego zdjęcia
dosyć tego moknięcia lekko przemarznięty uciekam na przystanek tramwajowy gdzie ludzie stłoczeni pod wiatą przystankową udają że chronią się przed deszczem. W sobotę widać bardzo dużo weekendowych studentów i staruszków robiących tournee po okolicznych bazarach. Wsiadam w 11 i gnam do Wrzeszcza co przystanek więcej staruszków i studentów - co ciekawe taki staruszek/a potrafi spędzić 2 godziny łażąc po rynku a musi usiąść by przejechać jeden przystanek tramwajowy czyli jakieś 30 40 sec. siedzenia
Studenci a bardziej studentki - większość ubrana tak że mogła by raczej tańczyć na rurze niż siedzieć w ławie na wykładzie. Dobrze że mam słuchawki to mnie odcina od ich głupawych tematów...
Co przystanek więcej studentów i staruszków.................
..... cholera ktoś puścił bąka.
Nic tak nie pobudza w sobotni poranek jak położenie się dnia poprzedniego ze świadomością iż rano trzeba wstać i zjawić się na salonie godzinę wcześniej bo wydać trzeba farbę na inwestycję bo była awaria.
To nic że to nie moja kolej w ten weekend do pracy - moja inwestycja. Nic to jak już musimy robić coś co nam niekoniecznie się uśmiecha powinniśmy to połączyć z pożytecznym i przyjemnym. Tak więc pobudka aparat w dłoń i w drogę, sobotni poranek w Gdańsku to żałoba dnia poprzedniego - imprezy piątkowe już zakończone każdy odsypia lub próbuje złapać jeszcze sec. snu przed wyjściem do pracy. Słońce przez chmury ale jest będzie można złapać dobry kąt światła do fotek.
Farby wydane można zmykać z salonu a z słońca i światła zostały tylko samochody z rejestracją GKA (kartuzja) i śniegiem na dachach. Znaczy się nagłe załamanie pogody za obwodnicą było, ale , ale obiecałem sobie Park Oliwski więc człapię. Miasto powoli ogarnia się po porannym marazmie zaczyna siąpić deszcz. Już na przejściu łapię się na ciekawą konwersacje dwóch jegomości, deliberują nad wyższością latania na czczo do obiadu czy też golnięciu sobie już z samego rana, zapach wskazuje że to raczej będzie zabijanie klinem wczorajszej menelskiej imprezy. Park, a tu już pada okej mokry park też ma urok trzeba go tylko dostrzec.
Dostrzegam go więc:
prawda że urokliwe?
Nie... no tak z mokrym kołnierzem ciężko o zachwyt nad okolicznościami przyrody. To może opiszę - widzicie te ślady zieleni po lewej między drzewami - to wiosna tamtędy przeszła. Stopami delikatnymi ziemię znacząc to jej ślady dostrzec tam można
Boczny park zamknięty więc łapiąc wilgoć i duże zimne krople pikujące wprost za kołnierz z konarów drzew przemykam niemal pustym parkiem nad mały wodospad przy palmiarni.
Zaczyna być już czuć tą wilgoć w powietrzu gdzie deszcz łączy się z wodą strumienia Nikon na szczęście ma mocną i odporną na wilgoć puszkę trzeba tylko dbać o to by na obiektyw nie chlapało bo potem fotki ze skazami wychodzą. Aparat na kamień czas naświetlania 2.5 sec przysłona na 23 i mamy zamrożoną wodę .
Umykam od tej wilgoci na mostek ale przyciąga moją uwagę jeszcze jeden szczegół wczołguję się więc pod mostek będzie jeszcze jedna fotka
Próg wodny - jest coś fascynującego w tym momencie przełamania wody i gdy z spokojniej tafli zamienia się w kotłującą kipiel nawet jeśli to mini kipiel ^_^
Park wydaje się niemal pusty padający śnieg z deszczem zniechęca spacerowiczów a przez park na skróty pędzą już tylko Ci którzy muszą do pracy w sobotni poranek.
W innej części parku trochę przemoczone trochę przemarznięte kotki na drzewie
no tak to nie kotki to bazie a na nich to właśnie to nagłe załamanie pogody w postaci okruchów lodu.
Nic to nie martwcie się wiosna jednak jest to co za oknem to tylko ostatnie spazmy królowej zimy która jeszcze nie chce się poddać.
a dowód na to!
A proszę bardzo kawałek dalej - spotkałem Baśkę
to pewnie ta z reklamy co w bank orzechami laskowymi napiernicza, po paru próbach i przyczajkach wreszcie dała się podejść bliżej i ładnie pozowała do kolejnego zdjęcia
dosyć tego moknięcia lekko przemarznięty uciekam na przystanek tramwajowy gdzie ludzie stłoczeni pod wiatą przystankową udają że chronią się przed deszczem. W sobotę widać bardzo dużo weekendowych studentów i staruszków robiących tournee po okolicznych bazarach. Wsiadam w 11 i gnam do Wrzeszcza co przystanek więcej staruszków i studentów - co ciekawe taki staruszek/a potrafi spędzić 2 godziny łażąc po rynku a musi usiąść by przejechać jeden przystanek tramwajowy czyli jakieś 30 40 sec. siedzenia
Studenci a bardziej studentki - większość ubrana tak że mogła by raczej tańczyć na rurze niż siedzieć w ławie na wykładzie. Dobrze że mam słuchawki to mnie odcina od ich głupawych tematów...
Co przystanek więcej studentów i staruszków.................
..... cholera ktoś puścił bąka.
Subskrybuj:
Posty (Atom)